Nie chcemy niczego od Queensport

Page #7
Part of the following chapter Dziennik kompanii tkackiej #9
Na stronie nie umieszczono daty.

Prośba Rutherforda nie spotkała się z przychylnym przyjęciem. Zgodnie z oczekiwaniami tkacka kompania – albo raczej jej zapijaczeni przedstawiciele – nie mieli ochoty na konfrontację ze skażonymi. "Co zyskamy, zrażając ich do siebie? Jeżeli ich nie zaczepiamy, nie robią nam krzywdy". "Widzieliście wśród skażonych czyjegoś brata, siostrę, matkę albo… żonę?", spytał Rutherford. Był spokojny, ale jego głos stwardniał, gdy wspomniał o "żonie". "Bo ja tak. Jestem pewien, że nawet na Tkackich Mokradłach widzieliście swoich pobratymców, którzy chodzą teraz zgarbieni, ich skóra jest pomarszczona, a w oczach tli się diabelskie światło". Na te słowa wielu przedstawicieli zamilkło, ale jeden z nich wyraźnie się rozzłościł. "I co z tego? Byli słabi. Mieli za mało wiary i to ich zgubiło". "Nie, to nie to ich zgubiło." – odpowiedział cicho Rutherford. "Tylko wy".