Zapiski z podróży Romaca

Page #3
Podniszczony dziennik pełen map, notatek i szkiców

Podążałem tropem skrawków wiedzy, plotek i opowieści. Zapuściłem się tak daleko na północ, jak tylko się odważyłem. Powyżej skalistych iglic widzę mroczną łunę skażenia, które króluje ponad strzaskaną górą. W okolicy grasują plątaniny gałęzi, pnączy i kamieni, ożywione jakąś dziwną mocą. Wiele słyszałem o tych istotach, ale dopiero teraz zobaczyłem je na własne oczy. Coś niesamowitego. Pewien podróżnik zszedł ze ścieżki i przekroczył jakąś niewidzialną granicę, co rozgniewało te istoty, które rozszarpały nieszczęsnego durnia na strzępy. Są doprawdy zabójcze. Muszę uważać, gdzie stawiam stopy. Na wschód stąd leży dziewicze jezioro. Jego tafla skrzy się od promieni wschodzącego słońca. Gdy wchodzę do jaskini, słońce przyjemnie grzeje mnie w plecy. -- Osuwisko. Ze wszystkich rzeczy, które mogą mnie zatrzymać, przeklęte osuwisko powinno być ostatnim z moich zmartwień. Niewielka komora, głęboka na maksymalnie pół tuzina kroków, oświetlona blaskiem kryształów. To na pewno tutaj… na pewno znajduje się za tymi skałami. Obawiam się, że jeśli nie zdradzę innym, gdzie znajduje się to miejsce, nigdy nie ujrzę sekretów, jakie skrywa. Sama wyspa odcięła dostęp do pracowni Myrddina. Jednak nie odszedłem z pustymi rękoma. Znalazłem pewien przedmiot, pogrzebany w pyle… Nie jestem pewien, czym właściwie jest. Gdy go podniosłem, roziskrzył się. Dłoń zaczęła mi mrowić od energii. Jest mały, nie większy od pięści. Prawdopodobnie wykonany z kamienia. Z każdej strony wyryto w nim runy, słowa i symbole. Niektóre ze starożytnych opowieści o Myrddinie wspominają o magicznych kamieniach, wręczanych niektórym ludziom. Pozwalały bezpiecznie przebywać na niebezpiecznych terenach. Ciekawe, czy to któryś z tych kamiennych kluczy. Czas wrócić w bezpieczniejsze rejony. Drzewa zbyt bacznie mi się tu przyglądają.