Bardzo strapiłem się, gdy zwiadowca opowiedział o obeliskach. Nie takich, jakie widywaliśmy na południu, i nie takich, jakie spotyka się w różnych miejscach na wyspie. Te wykopywane przez skażonych były większe. Co gorsza, były tam również inne, wydobyte z ziemi już wcześniej… one z kolei (w tym miejscu zwiadowca przerwał na chwilę, bo najwyraźniej znaczenie tych słów zaczynało wreszcie do niego docierać) wydawały się żywe i unosiły się ponad przypominającymi torbiele zagłębieniami w ziemi. Kamienie wisiały w powietrzu, jak ten na szczycie góry, okiełznany przez skażonych i ich kapłanów.
"Jakby chcieli zaznaczyć, że to ich ziemia" – rzuciłem. Jego oczy rozszerzyły się, a zanim zdążył wyrazić swoją konsternację, wyjaśniłem szybko: "Ale nie są tacy jak my. Nigdy tacy nie będą. Ziemia, którą sobie przywłaszczają, pochłonie całą tę wyspę. A przychodząc tutaj i powiększając ich szeregi, pokazaliśmy im, jak mogą nas zniszczyć".
Musimy wycofać się do Lśniącej Kniei. Pozostali muszą dowiedzieć się o naszym odkryciu.
L.G., p.o. dowódca
Copyright © 2021-2024 nwdb.info