Giovanni i niesamowita smykałka do interesów

Page #4
Part of the following chapter Pustynne światła #27
Moja Wodowiecznia

"Przecież nikt nie kupi wody". Mam pewną wadę. Muszę udowodnić, tym, którzy twierdzą, że człek ma ograniczone możliwości, że się mylą. No, zwykły człek może i tak, ale co innego kupiec. Praca kupca polega bowiem na zrozumieniu potrzeb swoich klientów. A gdy to się stanie, wszystko jest możliwe! Otóż tak. Napełniłem wodą sto dzbanów, zapakowałem je na wóz, a następnie przedarłem się przez błoto i piasek. Po drodze straciłem połowę towaru przez te przeklęte pustynne węże, niech je Umbria pochłonie. Po 39 dniach dotarłem do osady w Piaskobrzegach. I sprzedałem wszystko. Wszystko! Ile mi to zajęło? Jeden dzień. Czy sprzedałem tylko wodę? Otóż nie! Sprzedałem dom. Dom! Sprzedałem wyraźne wspomnienie letniego dnia. Sprzedałem szmer strumyka płynącego przy wysokiej sośnie, przy której czytasz wiersze. Dom. Ja, Giovanni, zamierzam zrobić to ponownie! Moja woda z Jesieniowieczni. Moja Wodowiecznia.