Szalony zjazd
Piątka śmiałków zjeżdżała na wielkich tarczach po skałach, w stronę piaszczystego obszaru. Gdy fala była blisko, unieśli wielkie włócznie. Każda z nich była przywiązana sznurem do pasa. I wtedy ziemia się rozstąpiła.
To, co ujrzałem, wstrząsnęło mą duszą. Spośród piasków wychynęło cielsko ogromnego węża. Jego paszcza była szeroko otwarta. Był tak wielki, że przesłonił niebo. Lecz ci szaleńcy nawet się nie wzdrygnęli. Zjeżdżali po zboczu, za nic mając sobie oczywiste zagrożenie. Krzyczeli, wzywając licznych bogów – Tyra i Aresa, Anhura i Donara – zaś widzowie ich dopingowali.
Wtem zdałem sobie sprawę, że i ja krzyczę. Lecz nie z powodu ekstazy, która ogarnęła tych szaleńców, oglądających całe widowisko, a przerażenia, które opanowało mnie do reszty.
Copyright © 2021-2024 nwdb.info