Łowczyni

Page #1
Part of the following chapter Łowczyni #25
Słabość

Me ciało usycha, a mimo to przemierzam piaski, polując na jej ulotną postać. Jej włosy, splecione w ciężki warkocz, opadały na okutaną w futro pierś. Jej gibkie ciało zdobiły tylko skóry i kości. Zielone oczy przeszyły mnie na wylot, gdy wychynąłem ze źródeł. Ona, lwica. I ja, jej przestraszona zwierzyna. Zamarłem. Głos uwiązał mi w gardle. To nie przez pustynne lwy, które ją otaczały, opuściły mnie siły. To przez me własne, nienasycone pragnienie. Podobnie jak one, ja również pragnąłem jej dotyku, pieszczoty jej delikatnych palców, które rozczesywały grzywę mego rywala. Wydawało mi się, czy faktycznie się zarumieniła na chwilę przed tym, nim zniknęła pośród piasków? Po tym przez wiele dni leżałem, zdjęty zachwytem i oszołomieniem, mówiąc tylko i wyłącznie o niej. Moje szaleństwo odbijało się w łagodnych oczach tych, którzy się mną opiekowali.