Rozprawa o etycznej wojnie, część 1

Page #1
Z dziennika Ignacjusza

Przez ostatnie dwa tygodnie popioły, które zostały po martwych, roztaczały swąd tchnienia Hydry. Gdy zapadał zmrok, dym wciąż unosił się z przesiąkniętych olejem ludzkich szczątków. Podziwiałem własne dzieło i z ciekawością przysłuchiwałem się protestom kilku nowokorsykańskich więźniów. Ci plebejusze rozprawiali o "etycznej wojnie". Utrzymywali, że tchnienie Hydry, które wytwarzam i rozlewam do beczek, jest okrutną i nieetyczną bronią, zarówno w teorii, jak i w praktyce. Perorowali, że w tym, co tworzę, nie ma nic chwalebnego, na co bogowie spojrzeliby łaskawym okiem. Po wysłuchaniu ich bezsensownych przytyków roześmiałem się serdecznie i przypomniałem tym sokratejskim imbecylom, że w kwestii "etycznej wojny" obowiązują tylko dwie prawdy. Pierwsza z nich stanowi, że strona dysponująca siłą, której nie wykorzysta do zyskania przewagi, jest skretyniała do reszty. Druga zaś stanowi, że strona, która ulega takiej sile, zasługuje na swój los i może co najwyżej pluć sobie w zwęgloną brodę chwilę przed śmiercią.