Dziennik Renée
Przypadkowe i niecodziennie spotkanie z kimś, o kim niemal zapomniałam. To pewien uprzejmy naukowiec, którego poznałam w zeszłym roku, R. Grenville. Człowiek ten ma w sobie taką samą żądzę przygód jak ja, chociaż jego bardziej interesuje wykopywanie kamieni i przebieranie w cegłach w starych ruinach. Zaproponowałam schronienie na noc jemu i jego kompanom, ale chociaż jego towarzysze skłaniali się ku odpoczynkowi, on sam chciał ruszać dalej i wciąż mówił o jakimś Wielkim Odkryciu, które ma w zasięgu ręki, jeżeli jego trud zostanie uwieńczony sukcesem.
Jego sposób zachowania – choć nie było w nim ani krzty wrogości i jestem pewna, że Grenville nie chciał być nieuprzejmy ani tym bardziej mnie obrazić – wydawał się lekko niepokojący. Bardzo się spieszył. Jednak nie jak ktoś, kto przed czymś ucieka, ale jak ktoś, kto coś goni.
Próbując go uspokoić, zapytałam, czy wciąż gra na fortepianie. Przez chwilę wydawał się zdezorientowany, jak gdyby zapomniał o jego istnieniu, po czym tylko pokręcił głową. Można było odnieść wrażenie, że to wspomnienie jest dla niego kłopotliwe i rozprasza jego uwagę. Mam nadzieję, że znajdzie to, czego szuka, chociaż obawiam się, że jeśli nie będzie działał ostrożniej, może obudzić jakieś licho w Lśniącej Kniei.
Renée Marie Cartier
Copyright © 2021-2024 nwdb.info