Zeszłej nocy widziałam Adriaena. To nie było przywidzenie. Stał w miejscu, w którym rozrzuciłam jego prochy. Trwało to ledwie moment i zniknął. Chociaż wiem, że ojciec i matka będą się gniewali, wzięłam pochodnię i sama wyruszyłam na poszukiwania. Ale nie było tam nic poza grubym kobiercem kwiatów. Był jeszcze gęstszy niż wcześniej. Kwiaty rosły tak gęsto, że nie dało się dostrzec żadnych śladów na ziemi.
Byłam tam dłużej, niż mi się wydawało, bo gdy się ocknęłam, już świtało, a ja miałam na sobie strój nocny. Adriaenie, będę cię wypatrywać i następnym razem będę szybsza. Jeżeli błąkasz się poza wioską i ktoś ma cię odnaleźć, to będę to właśnie ja.
Zabrałam jeden z kwiatów i umieściłam go na parapecie, żeby przypominał ci, że wciąż o tobie myślę. W odróżnieniu od pierwszego kwiatu ten dało się wyciągnąć z ziemi z łatwością, jak gdyby mnie rozpoznał.
Kathrijn
Copyright © 2021-2024 nwdb.info