O co chodzi z tym drzewem?

Page #1
Part of the following chapter Kronika Merchanda #2
List od Bertanda

Merchand ze swoją bandą zapijaczonych tępaków znowu siedział w tawernie, opowiadając wydumane historyjki i wzbudzając powszechny podziw. Myślałem, że przyciągną wszystkie bestie w promieniu mili, a może nawet je przepędzą, co byłoby najciekawszym wydarzeniem tego wieczora. Kazali nazywać się "Pierwszą i Najznakomitszą Kompanią w Krainie Aeternum", chociaż myślę, że najbardziej pasowałoby do nich określenie "Sfermentowani". Były to typowe przechwałki o tym, jak odkryli azoth, i o hordzie uschniętych, którą wyrżnęli w drodze do Wyrwy i z powrotem (sądząc po zdobytych łupach, mogło ich być co najwyżej trzech). Wśród pijackich okrzyków i przechwałek ciżby podchwycono temat, kto potrafiłby najszybciej ściąć drzewo. Wtedy ktoś z tłumu wielce lekkomyślnie zawołał, że jest podobno azothowe drzewo, któremu nikt nie da rady. Na te słowa w tawernie zapadła cisza, a potem Merchand spytał, gdzie znajduje się to drzewo. Człowiek ten, który bez wątpienia żałował, że rzucił mu to niezamierzone wyzwanie, powiedział, że podobno widziano je na wschodnim krańcu Lśniącej Kniei, ale co dziwne, nie zawsze tam stało. Wyrosło z ziemi niedługo po Nocy Niebieskich Lamp. Słysząc to, wielu w tawernie wykonało gest odpędzający złe duchy. Merchand natomiast wydawał się niezwykle ożywiony (zapewne sądził, że drzewo to łatwa zdobycz) i stwierdził, że od razu uda się na miejsce i "zgodnie ze swoimi zapewnieniami" (a raczej zgodnie z przechwałkami i żeby nikt poza Pierwszymi i Najznakomitszymi nie był tego świadkiem) zetnie je i przyniesie drewno, aby wzmocnić mury. Od kiedy wyruszyli, minął już tydzień. Chociaż przebąkuje się o tym, żeby wyruszyć na poszukiwania, nikt jakoś nie zgłosił się na ochotnika. Bertand