Zbyt straszne, by nad tym myśleć
Ostrzegałam brata. Ostrzegałam go! Przewidziałam, że się to stanie, wieki temu, gdy podjął się tego idiotycznego zadania.
Sił, które przepływają przez tę wyspę, nie da się ujarzmić. Posługujemy się nimi na nasze własne ryzyko. Za każdym razem, gdy obcujemy z tymi siłami, należy to robić z wielką ostrożnością i tylko w sytuacji bez wyjścia. Ale mój brat przecież wiedział lepiej! Jego kontakty z magicznymi mocami sprowadziły na nas wszystkich skażenie!
A on co? Uratował się przed skażeniem. Jak? Rozdzierając swą esencję i zamykając to, co z niego zostało, w więzieniu, które dla siebie stworzył. Chyba już wolałabym oglądać jego zwłoki, a nie te okaleczone, spętane strzępy, do których sam się zredukował.
Myrrdin bez magii… to nie jest mój brat. A mimo to ta podróbka o twarzy mega brata, która przemawia z mądrością, którą dysponował, jest jedynym, na co mogę liczyć. Tylko ona może obdarzyć mnie miłością i towarzystwem, za którymi tak tęsknię. Oszukała mnie moja własna nadzieja. Zostało mi tylko odpokutować. Za grzechy i pychę mego brata. Ocalę te ziemie i zadbam o to, by występki mego brata nie sprowadziły na nas zagłady. Zrobię to dla niego i ze względu na miłość, którą go wciąż darzę. Nie ma nikogo innego, kto mógłby ponieść to brzemię.