Sekret

Page #5
Dowiedziałam się o czymś strasznym…

Cesarzowa przybyła dziś, by sprawdzić końcowy efekt moich prac. Ale nie było z nią jej zwyczajowej świty. Towarzyszyła jej tylko służka i zakapturzona postać, męska, choć drobnej budowy. Tajemniczy przybysz roztaczał przytłaczającą aurę mroku. Mimo że nie wszedł w blask lampy, od razu wiedziałam, że pod tym kapturem skrywa się coś złowieszczego. Moja pani zaprowadziła go na próg komnaty z niemalże dziecięcą czułością, a potem patrzyła uważnie, jak znika w ciemnościach, jakie panowały w jej wnętrzu. Wtedy twarz cesarzowej pociemniała. Podeszła do mnie, przypominając mi surowo o mej przysiędze. Jeszcze raz przyrzekłam, że zamierzam dochować tajemnicy, na co moja pani złagodniała. Podziękowała mi za służbę i odprowadziła mnie z dala od komnaty. Nie wiem, co właśnie zobaczyłam, nie znam też kary, jaką cesarzowa wymierzyłaby za choćby najmniejszą oznakę nielojalności. Jednak czuję lęk. Boję się o mój lud, o moją cesarzową i o siebie samą. Bowiem odpowiedzialność za sekret, który spoczywa w tych murach, obecnie spoczywa również i na mych barkach. Mogę mieć tylko nadzieję, że należycie spełniłam swój obowiązek. Long