Lazurowe płomienie

Page #10

[Strona jest nadpalona, ale wygląda na to, że zapisano ją po nadpaleniu, a nie przed.] Moje dłonie drżą, gdy to piszę. Byłem głupcem. Najpierw Iglica i wielka jasność... Rosła nade mną niczym świt drugiego dnia. Moje serce wypełniła nadzieja. Tym bardziej, gdy na głównej drodze ujrzałem płonące błękitnym płomieniem pochodnie. To tak, jakbym przebudził samą wyspę! A potem... upiorna cisza pochodząca od Iglicy, gdy bijące z niej światło zamarło w powietrzu. Jakby sparaliżował je dotyk ziemi. Przyznaję... Ogarnął mnie rosnący strach. Zacząłem uciekać po drodze, a błękitne płomienie podążyły za mną... jak się okazało, tutaj, do ruin świątyni. Świątynia nie była sanktuarium. Czyżby to lazurowe płomienie tutaj mnie wezwały? Cokolwiek stało się w Iglicy, działo się także i tutaj, budząc coś okropnego. Ujrzałem ten sam błękitny ogień, który rozświetlił latarnie wzdłuż drogi. Teraz płonął w piersiach szkieletów, które uznawałem za zmarłych. Ale nie byli martwi. Tylko spali. Dobywając mieczy, poczęli okrążać świątynię ze złowieszczymi zamiarami. Cóżem przebudził? Niech moce Aeternum zlitują się nad mą duszą. -Grenville