Okazało się, że ten nowy powiernik skażenia, kapitan Thorpe, jest nam znany. Przybył na Aeternum stosunkowo niedawno. Był kapitanem statku, który przewiózł przez Sztormowy Mur naszą heroiczną duszę. Przypadek? Nie sądzę! Dostrzegam w tym rękę opatrzności.
Albowiem niezbadane są wyroki boskie, nawet dla tych spośród nas, których wiara jest czysta i szczera. Nasze nemezis, Thorpe, zjawił się pośród nas dokładnie wtedy, co nasza heroiczna duszyczka, która nie raz, nie dwa wybawiła nas ode złego… być może to sprawdzian. Nie tylko naszej woli i wiary, ale też wytrwałości naszego herosa.
Jestem wojownikiem. Walczę, a me ciało jest tarczą dla tych, którzy nie są w stanie przeciwstawić się siłom ciemności. Jeśli nawet Bóg zdecyduje o moim upadku, nie będę walczył z moim przeznaczeniem, albowiem Bóg wie, co czyni. Jednak nie mogę się pozbyć wrażenia, że to wielkie zagrożenie nie zostanie zażegnane za sprawą mego miecza. Przeznaczenie naszego herosa zatoczyło pełne koło, swoisty cykl, który należy domknąć. W ten czy inny sposób.
Oby Bóg nam sprzyjał. Oby starczyło nam męstwa i odwagi.