Strażnicy

Page #5
Part of the following chapter Kroniki Ruiza Velazqueza #10
List wyblakł ze starości

Na wybrzeżu natrafiliśmy na dwa wielkie posągi. Isabella wściekła się na ich widok, Heretyk zaś ledwo na nie zerknął, zupełnie jakby wcześniej widział wiele podobnych. Te posągi są dziwne. Mają cztery ręce i są rozszczepione pośrodku. A do tego są ogromne! Do ich stworzenia z pewnością potrzeba było wielu ludzi. Rzemieślnicy wykonali kawał solidnej roboty, bo praktycznie nie widać łączeń w miejscach styku poszczególnych elementów ani śladów dłuta w kamieniu. O ile w ogóle twórcy tych posągów korzystali z dłut. Nie mam pojęcia, jak udało się im stworzyć włócznie trzymane przez posągi, ale wyglądają imponująco. Przez jakiś czas przeczesywaliśmy wybrzeże. Zdaje się, że Isabella znalazła to, czego szukała, chociaż nie wiem, co to może być. Chcieliśmy rozbić obóz, ale kapitan zarządziła, że wrócimy do naszego głównego obozowiska nocą, bo nie będziemy spać w cieniu tych "bożków". Wydawało mi się, że Heretyk zaśmiał się na te słowa, ale nie mam pewności. Z wielką chęcią udusiłbym tego sukinsyna łańcuchami, które nosi. R. Velazquez