Costa de los Ahogados

Page #4
Part of the following chapter Kroniki Ruiza Velazqueza #10
List wyblakł ze starości

Gdy to piszę, moja ręka drży. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Isabella naciskała, żebyśmy znaleźli drogę wiodącą do guardianes, ale wyspa nam tego nie ułatwiała. Isabella i, co dziwne, Heretyk, ruszyli razem z nami. Zupełnie jakby chcieli być pierwszymi, którzy dotrą do guardianes. Mam wrażenie, że gdy wyspa rzuca nam kłody pod nogi, Isabella robi się coraz bardziej sfrustrowana. Jednak to, co wydarzyło się wczoraj, dało mi kolejny powód do zmartwienia. Szukaliśmy drogi na południe, gdy Heretyk potknął się o kamień i przypadkiem odkrył ścieżkę ukrytą w zaroślach. Utorowaliśmy sobie drogę i dotarliśmy do zatoki. W przeciwieństwie do wybrzeża, z którego wyruszyliśmy, w zatoce panował chłód, ale nie zaprzątaliśmy tym sobie głowy. Zbliżała się noc, więc zamiast ryzykować wracania po ciemku, rozbiliśmy obóz. Gdy zapadł zmrok, zauważyliśmy światła. Na początku myśleliśmy, że to mgła, ale potem zaczęły przypominać kształtem człowieka. To były duchy. Przerażeni, uciekliśmy z obozu i pogubiliśmy się w lesie. Noc spędziłem ukryty w szczelinie w skałach. Gdy nastał świt, próbowałem wrócić do obozu, wypatrując punktów orientacyjnych, które zapamiętałem. Po drodze wpadłem na kapitan Isabellę i część patrolu. Zaginęło trzech ludzi. Ja byłem czwarty. Kapitan była na mnie wściekła i udzieliła mi ostrej reprymendy z powodu ucieczki. Zapytałem ją o kształty, które widzieliśmy w ciemnościach. Nalegała, że właśnie dlatego powinniśmy trzymać się razem i unikać innych mieszkańców wyspy. Zerknęła na Heretyka, który powiedział: "Czasem ci, którzy zginą na tej wyspie, nie wracają w swych cielesnych powłokach. To była załoga Santa Maríi, która nie zdołała dotrzeć do brzegu, więc ich dusze wciąż… dryfują. Ta wyspa jest pełna takich zjaw". Na dźwięk tych słów pobledliśmy. Kapitan Isabella zarządziła, że będziemy unikać tych terenów i ruszymy na południe. W sekrecie nadaliśmy temu miejscu nazwę: Costa de los Ahogados. Ludzie zmawiali szeptem modlitwy za załogę, którą pochłonęło morze, w nadziei, że odnajdzie drogę do Boga. R. Velazquez