Ekspedycja wyrusza

Page #9
Part of the following chapter Listy Frederica #5
List wyblakł ze starości

W dniu, w którym wyruszyła ekspedycja, odkryłem, co Isabella wykorzystała do negocjacji. To był brudny, zgarbiony mężczyzna, przetrzymywany pod pokładem statku Santa María de la Consolación. Miał długą brodę, a jego oczy żarzyły się niczym dwa węgielki osadzone w pustej, beznamiętnej twarzy. Był zakuty w kajdany, mimo że nie miał dokąd uciec. Mógł co najwyżej wyskoczyć za burtę i utonąć. Isabella uwolniła Heretyka z kościelnej celi. Ten… ktoś ledwo przypominał istotę ludzką. Miał być naszym nawigatorem. Gdybym o tym wiedział, nigdy nie wszedłbym na pokład, a teraz martwię się, dokąd zaprowadzą nas słowa tego człeka. Na dno morza albo, co gorsza, do piekielnych czeluści? Nie wiem, ale na pewno będzie to miejsce opuszczone przez Boga. Później dowiedziałem się, że Czerwony Znak próbował wiele razy wydobyć od tego szaleńca informacje o wyspie, na której występuje azoth, lecz powiedział on, że wyjawi je tylko Isabelli. Powiedział, że ona musi być kapitanem. "Jeśli tak się stanie, zaprowadzę was na Vitae Aeternum". To pakt z diabłem, lecz Isabella zdecydowała się go zawrzeć. F.